PGD – Podejście drugie

A zatem zaczęliśmy działać raz jeszcze. Nauczeni doświadczeniami z poprzednich wydarzeń. Nie wiemy na ile te założenia się udadzą, ale jesteśmy dobrej myśli.
Po leki pojechałam sama, gdyż mąż znowu (sic!) popłynął w morze, ale czy to źle? Która z was nie chciała by spędzić weekendu w otoczeniu galerii handlowych z całkiem fajnym stanem konta w banku??? No właśnie, było cudownie ;).

Nie traciliśmy czasu, stymulację zaplanowaliśmy już na listopad. Także jeszcze w Polsce zaczęłam przyjmować zastrzyki na wyciszenie jajników.
Odbyłam też wtedy wizytę u genetyka i zdecydowaliśmy się jeszcze bardziej się „zabezpieczyć”. Zaproponowano nam badanie rozszerzone, czyli nie tylko w celu wykluczenia Osteogenesis Imperfecta. Także na sprawdzenie aberracji w chromosomach. Decydując się na ten krok, trochę sobie utrudniłam to wszystko, tworząc nowego „stracha w szafie”. Niby jesteśmy zdrowi, kariotypy prawidłowe, no ale jednak się nie udaje. Lekarka do tego mnie nastraszyła, mówiąc że czasem pomimo że wszystko wygląda dobrze, to wszystkie zarodki są nieprawidłowe. Zatem znalazłam sobie nowy sposób na maltretowanie samej siebie, w stylu: „wszystkie zarodki będą chore, nigdy nie będziemy mieć własnych dzieci z mężem”. Na całe szczęście mam w rodzinie kogoś kto „zna się na rzeczy” i dzięki użyciu racjonalnych argumentów dałam się przekonać, że może wcale nie będzie tak źle.

Co do samej stymulacji, to za trzecim razem to zupełnie inna bajka. Zero paniki, wszystko przyjmowane na spokojnie. Wielki brzuch? Norma. Kołatanie serca? Norma. Problemy z oddychaniem? Też norma. Rzeczywiście ta pierwsza czy druga stymulacja, to było takie przerażanie. Człowiek się naczyta o tych skutkach ubocznych, z drugiej strony chce żeby się wszystko powiodło. I wtedy każdy dziwny objaw doprowadza prawie do zawału serca. No i jeszcze coś zapewniało mi wewnętrzny spokój – zagwarantowany kolejny raz. Już nie stawianie wszystkiego na jedną kartę. Jak coś się nie uda, to przecież będzie ta druga stymulacja… a może też trzecia.

Pobranie zarodków odbyło się pod koniec grudnia. Wyniki trochę mnie rozczarował. Generalnie na wszystkich USG wychodziło +/- 10 pęcherzyków. Niestety tylko w pięciu były komórki nadające się do zapłodnienia. Lekarze stwierdzili, że źle dobrana była stymulacja. Bo tym razem były mniejsze dawki ale dłużej.
Końcowy wyniki poznałam już kiedy wróciliśmy do domu. I to są dobre wieści :). Uzyskaliśmy tym razem 3 blastocysty, każda w 5 etapie rozwoju. Jedna jest piękna (nie widziałam jej, ale tak sobie mówię) ponieważ jest klasy AA (o klasyfikacji blastocyst można poczytać tutaj) a takiej jeszcze nigdy nie mieliśmy. Potem 5BB oraz 5BC. Z każdej pobrano materiał genetyczny w 5 dobie, nie tak jak wcześniej w 3. Wszystko zamrożono i jeśli łącznie będziemy mieć minimum 6 zarodków to zrobią badanie. Nauczona tym co się wydarzyło latem, zamierzam odebrać telefon z informacją o wynikach tylko w obecności męża.

Zmieniłam też swoje przygotowania do tego całego procesu. Zgodnie z informacjami, które znalazłam postanowiłam zaopatrzyć się w suplementy diety. Tak na prawdę można by brać całą aptekę, ja zdecydowałam się na:

  • kwas foliowy 5 mg (to akurat zalecenia kliniki)
  • Magnez B6
  • Olejek z wiesiołka / OEPAROL Femina
  • Koenzym Q10 – dawka 200mg
  • Ovarin / InoFem

Chciałam tu wspomnieć o Ovarinie. Zaczęłam go brać zgodnie z zaleceniem lekarza z kliniki. A InfoFem piłam już wcześniej nie raz. Jak się okazuje Ovarin posiada w jednej tabletce 550 mg Inozytolu (a należy przyjąć dziennie 2 tabletki, czyli 1100 mg), natomiast Inofem 2000mg w jednej saszetce. Zatem chyba logiczniejsze jest picie roztworu, szczególnie że jest całkiem smaczny. Domyślam się, że lekarz zaproponował mi tamten drugi preparat raczej  dlatego, że klinika prowadzi tu działalność reklamową (wszyscy mieli notesiki z logiem leku i inne gadżety). Wiadomo, że pewnie działanie tego preparatu jest pozytywne. Natomiast bardziej pasuje mi InoFem, większa dawka i przystępniejsza cena.
Poza tym zaczęłam praktykować jogę, po części ze względu na In Vitro ale też dla samej siebie. Niestety cały proces przypadł na okres zimowy na Islandii, zatem rower poszedł w odstawkę :(.
Starałam się też zdrowo odżywiać ale nie bez szaleństw. Słyszałam pozytywne opinie na temat diety bezglutenowej, ale sama się nie zdecydowałam. Do tego brak papierosów (to raczej nie problem), alkoholu i innych.
Mężowi zaczęłam podawać Selen, magnez i Q10.

Czy pomogło? Pewnie tak. Mamy lepszej jakości zarodki niż kiedykolwiek wcześniej (nasze poprzednie blastocysty w 5 dobie osiągały stadium 1). Tym razem nie powtórzył się scenariusz z ostatniej stymulacji, kiedy to żaden zarodek nie przetrwał. Myślę jednak, że to nie tylko kwestia suplementów. Nasze inne podejście, zmiana środowiska (mieszkaliśmy wcześniej w pobliżu huty aluminium), mniej stresu. A i tak nie wiemy co w tych zarodkach jest, to jeszcze przed nami.

Aktualnie jesteśmy w Polsce. Przechodzimy stymulację nr. 2. Dziś będzie pierwsze USG i podglądanie co tym razem wyhodowałam. Mam większą dawkę ale czuję się dobrze.
Staram się być spokojna i całkiem mi to wychodzi. Chciała bym sprawdzić wyniki badań krwi, ale jak na złość jest jakaś awaria na stronie kliniki.
Czeka nas… ciekawy czas. Każde z nas mocno pragnie tego żeby był owocny. Niestety łapię się na tym, że wzruszam się (znowu) na widok małych dzieci. Czy nam kiedyś się uda? Czy będziemy mieć swoje dziecko? Walczymy dalej, mówią że to ma sens. Zatem niedługo dam znać, co tym razem osiągnęliśmy.

13 myśli nt. „PGD – Podejście drugie

  1. Sledze Twojego bloga od kiedy podjelismy decyzje o pgd i przypadkiem szukajac informacji na niego trafilam. Trzymam za Was kciuki! My tez jestesmy w trakcie in vitro z pgd, poniewaz jestesmy obciazeni genetycznie(niestety zycie bardzo nas doswiadczylo…).Pozdrawiam i powodzenia!

  2. Cześc,

    a próbowałas sie suplementowac wit D3? Ostatnie badania az huczą o pozytywnym wpływie tej witaminy na płodnośc, poprawe jakości zarodków, komórek jajowych i plemników.. Zrobiono nawet badania skuteczności invitro u osób z prawidłowym poziomem tej wit a zanizonym, wynik – osoby z prawidłowym poziomem witD3 czterokrotnie częściej zachodziły w ciąże w wyniku invitro….
    Biorąc tez pod uwagę że mieszkasz na Islandii gdzie o prawdziwe słońce trudno i to jeszcze w takim natężeniu, które stymuluje produkcje tej witaminy,..

    Proponuję Ci zbadać jej poziom i w razie braku (100%pewne ze masz brak) zacząc stymulacje potężnymi dawkami…..

    • Dzięki za radę. Jakiś czas temu sprawdzałam poziom witaminy D, ze względu na moją chorobę kości i był w normie. Ale wiadomo, suplementowanie nie zaszkodzi.

    • A co to znaczy w normie? W normie laboratoryjnej, czy miłośników wit. D?
      Bo ja np. mam poziom w środku normy, prawie 40 jednostek (widełki 30-50) i usłyszałam, że to dużo za mało i ma być najlepiej koło 100, co na normach już jest praktycznie nadmiarem.

  3. Basiu, proszę o dalsze sprawozdanie. Już pewnie jesteś po punkcji, jak poszło?
    Transfer teraz, czy jeszcze jedna stymulacja?

  4. Wężon – dla porównania jak zaczynałam się suplementować miałam poziom 15, gdzie niedobór zaczyna sie od 30. Teraz po 6-miesięcznym suplementowaniu tej witaminy w dawkach typu 4-6k zdarzył sie cud – na 6 zapłodnionych zarodków 6 dotrwało do 5 doby i mozna było pobrac z nich materiał do pGD. Dodam ze to moja 8 stymulacja…mąz dostawał wit D3 też…

    nigdy ale to nigdy nie miałam takiego wyniku

    • O kurcze! Gratuluję!
      Sprawdzałam swój wyniki, był trochę ponad 80. Sprawdzę jeszcze raz jutro, bo na Islandii wyniki często są podawane w innych jednostkach niż w Polsce. Wtedy może się okazać, że to dużo mniej. Pisałam też do mojego lekarza maila żeby mi wystawił skierowanie na badanie (tutaj na IS wszystko jest pod górkę) i zobaczę jaki poziom mam teraz.
      A ta suplementacja, to ogólnie dostępnymi preparatami czy jakaś witamina D na receptę?
      8 stymulacja… chylę czoła.

  5. Basiu, wit D3 zwykła, mnie udało sie kupic taka w sprayu podjezykowym jedno psiknięcie to 2000j.m, buteleczka zawiera 400 psiknięć, cena koło 25 złotych (sunvi D3).
    Sama jestem zaskoczona wynikami nie spodziewałam się.

    Jak masz podany wynik badania to powinnas tez miec podane normy? Po prosty nie wierzę że masz aż 80 naszych jednostek i to jeszcze na Islandii bez słońca, no chyba że się bardzo mocno suplementujesz. WitD jest jedyna, której nie uzupełnisz z jedzenia. Ja na początku zazywałam 4-6 tysięcy j.m i wcale ten poziom szybko nie rósł.

    Zbadaj i daj znać.

Skomentuj ~Nana Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *