PGD – Plan B

Jeszcze przed drugim transferem, właściwie to nawet nie pamiętam kiedy powstał plan B. Zakładał wykonanie minimum 2 (lub więcej) stymulacji hormonalnych w celu uzyskania jak największej ilości zarodków. Przebadanie ich w 5 dobie (!) w momencie kiedy osiągną stadium blastocysty. Następnie zamrożenie i przetransportowanie zdrowych do Islandzkiej kliniki, do której od kiedy się przeprowadziliśmy mam 8 minut drogi spacerem. 

Z związku z wynikiem drugiego transferu plan B należało wcielić w życie. Kiedy pierwszy raz przechodziliśmy procedurę otrzymaliśmy dofinansowanie ze strony Islandzkiej służby zdrowia. Postanowiliśmy ponownie aplikować o taką formę pomocy. Zebrałam zatem wszystkie dokumenty, faktury, cenniki, dosłownie kilka dni po badaniu bety i poszłam z tym do lekarza. Zależało nam na czasie, liczyliśmy z mężem że może decyzja o dofinansowaniu będzie już w lipcu, zatem w sierpniu moglibyśmy zacząć. Powódem tego pośpiechu była tzw. ustawa Klawitera – Poselski projekt ustawy w obronie życia i zdrowia nienarodzonych dzieci poczętych in vitro, o zmianie ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o leczeniu niepłodności, ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny oraz ustawy z dnia 25 lutego 1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Projekt ustawy kompletnie eliminował nasze szanse na ponowne skorzystanie z PGD w Polsce. Musielibyśmy od nowa szukać kliniki, Ci potrzebowali by wykonać badania od zera, trzeba by było im zaufać itd. Dużo problemów, niewiadomych – a która klinika jest dobra, w Szwecji a może w Londynie?
Czekałam na odpowiedź, tygodnie mijały. W końcu zaczęłam pisać do lekarza czy coś wiadomo. Zero odpowiedzi, w przychodni powiedzieli mi że jest na urlopie. W końcu odezwał się w połowie sierpnia, że był na wspaniałych wakacjach i że wysłał podanie. Nie ma już sensu opisywać moją złość, rozczarowanie i frustracje jego zachowaniem. Tacy już są Islandczycy, na wszystko jest czas, pełen relaks. Każdego dnia sprawdzałam na jakim etapie jest proces legislacyjny tej ustawy, modliłam się żebyśmy zdążyli.
Oczywiście lekarz po wysłaniu podania znowu ucichł, a na stronie sejmu pojawiła się informacja, że ustawę w końcu skierowano do pierwszego czytania. Długo nie myśląc skontaktowałam się z osobą  w Islandzkiej służbie zdrowia, która wcześniej była odpowiedzialna za moja sprawę. Odpisała w pół godziny, przyznano nam dofinansowanie i tego samego dnia projekt ustawy sejm skierował do prac w Komisji Zdrowia. Wiedzieliśmy, że jeśli zostanie przyjęty to prawdopodobnie mamy 3 miesiące na jego wejście w życie (chociaż na ustawie była mowa o 2 tygodniach). Tego samego dnia zrobiło się głośno w całej Polsce, ponieważ postanowiono podjąć dalsze prace nad ustawą zmieniającą prawo aborcyjne.

Z przeświadczeniem, że mamy mało czasu rozpoczęliśmy przygotowania do realizacji planu B. Od razu kupiłam bilety i zaczęłam wszystko organizować. Cały czas śledziłam to co dzieje się w Polsce. Z dnia na dzień atmosfera narastała. Kobiety nie godziły się na takie traktowanie i odebranie im praw. O „naszej” ustawie mało się mówiło. My osoby, które przechodzimy takie leczenie raczej nie jesteśmy w większości. Wielu boi się otwarcie przyznać do tego. A nastoje w społeczeństwie też mogą zniechęcać. Zaangażowaliśmy się w akcje „Czarny Poniedziałek” 03.10.2016. Także tutaj na Islandii, Polskie kobiety przy wsparciu Islandczyków postanowiły zaprotestować. My też się stawiliśmy, z kartką #TAKdlaINVITRO. A potem dla nas stał się cud.
To, że sejm w dość kontrowersyjny sposób (i bardzo dobrze!) odrzucił ustawę o zmianach w prawie aborcyjnym to jedno. Ale „po cichu” ustawa Klawitera została także wycofana z dalszych prac. Tak jak wspomniałam wcześniej, codziennie sprawdzałam na jakim etapie jest proces legislacyjny. Po pierwszym czytaniu kilku posłów wycofało swoje poparcie, ale nadal było wystarczająco dużo podpisów (dosłownie na granicy) aby projekt dalej procesować. Potem co kilka dni kolejni posłowie zgłaszali swoje poparcie, co powodowało u mnie skręt żołądka. Jak się potem dowiedziałam, ich podpisy nic nie były już warte. Liczy się ilość podpisów kiedy projekt ustawy jest zgłoszony w sejmie, po pierwszym czytaniu nie można już dodawać głosów poparcia. Ale! można je wycofać. I tak oto siedzę w pracy, akurat przeprowadzałam badanie (pracuję w szpitalu), wchodzę jak co rano na stronę sejmu i widzę ten napis: wycofany dnia 05-10-2016. Nie umiałam się powstrzymać żeby nie płakać, dobrze że akurat było ciemno w gabinecie. Skończyłam badanie i nie wiedziałam komu dziękować za takie szczęście. Najgorsze, że tego dnia mój mąż zapomniał telefonu do pracy, nie wiedział co się stało. Dzwoniłam do wszystkich, skakałam z radości. Po 10 miesiącach stresu, to wszystko zniknęło, mogliśmy dalej kontynuować leczenie! A już 15 października stawiłam się w klinice aby dostać leki do stymulacji i zacząć leczenie raz jeszcze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *