Rok temu założyłam tego bloga w celu opisania naszej historii poczęcia dziecka przy wykorzystaniu techniki PGD. Na początku było to moje miejsce, aż do czasu kiedy podałam link mojemu mężowi. I tak jak zapowiedział, postanowił opisywać/komentować nasza historie z jego punktu widzenia. Jestem mu za to ogromnie wdzieczna. Pozwala mi to zrozumieć jego, ale także da szanse (mam nadzieje) zobaczenia innym parom borykającym się z problemami zobaczyć co widzi druga strona. Nie da się ukryć, że blogów kobiet walczących o swoje dziecko są tysiące. Glos mezczyzny w tym wszystkim jest znikomy.
Także serdecznie witam nowego autora i zapraszam do zapoznania się z jego nowymi wpisami:
1. Moja droga do PGD. Część II – wersja Męska.
2. Moja droga do PGD. Część III – wersja Męska
Cieszę się, że wrociliscie 🙂
Rzeczywiście jest nas mniejszość, ale jednak jesteśmy.
Dobra decyzja. No to… Wy piszecie, a my czytamy 🙂
Bardzo dobry krok! Czytając dwa posty Twojego męża widać wszystko z zupełnie innej perspektywy. Może to mi pozwoli inaczej spojrzeć na mojego? Pozdrowienia dla Was ciepłe! Julia
Świetny pomysł z tym wspólnym prowadzeniem bloga. Dużo bym dała, żeby czasem dowiedzieć się co siedzi w głowie mojego męża;)
Przeczytałam już wszystkie wpisy. Tyle doświadczeń i emocji znajomych, budzących zrozumienie. Tyle odmiennych, bardziej hardcore’owych niż nasze i budzących podziw.
Trzymam kciuki! Bardzo bym chciała, żeby w końcu się Wam udało i mierzenie temperatury kojarzyło się już tylko z chwilami, kiedy wyczekany Bąbel złapie katar;))