PGD – lato w Polsce

Na Islandię zawitała wiosna. W Święta Wielkanocne wybraliśmy się na spacer brzegiem oceanu. Było ciepło, radośnie a w człowieku była nadzieja.
Dzięki raz rocznie wypłacanym pieniążkom z konta tzw. wakacyjnego, mieliśmy środki na kolejne podejście. Mierzyłam sobie co rano temperaturę, wypatrując „tego skoku”. Staraliśmy się też myśleć o tej kolejnej wycieczce jak o urlopie. Mąż planował wycieczki do lasu, ja rozmyślałam o godzinach spędzonych przy maszynie do szycia.
W końcu nadszedł ten dzień, temperatura znacznie wspięła się do góry a my mogliśmy kupić bilety. A zatem, raz jeszcze podchodzimy do PGD. Czytaj dalej

PGD – podejście pierwsze?

Na wstępie – wróciłam! Przepraszam za tak długi okres bez wpisów. Pracowałam jednak do końca września. Zaniedbałam tysiąc spraw. Ale czasem tak trzeba.
——————————————————————

Opuściliśmy Polskę i starałam się zająć życiem. Zbliżały się święta, dla mnie to zawsze ogrom pracy. Czasami udawało mi się zapomnieć o leczeniu i klinice. Ale im bliżej świąt i stycznia, tym częściej myślałam czy laboratorium wykonało swoje zadanie. Czytaj dalej

Zaczynamy PGD, czyli czekanie, czekanie i jeszcze raz czekanie…

Wyjazd do Polski w czerwcu, zaczęliśmy od ślubu naszych znajomych. Tak zainspirowaliśmy ich naszym, że postanowili zrobić powtórkę z rozrywki. I zatem: ten sam kościół, ten sam pałac, ten sam ksiądz, ten sam DJ (!!!), fotograf tylko inny był.
A potem pojechaliśmy do Warszawy. Byliśmy pod wrażeniem szybko jeżdżących pociągów (to nie jest ironia) i tego jak nasz kraj się zmienia. Do kliniki z dworca dosłownie rzut kamieniem. Chociaż spodziewałam się osobnego gmachu, nie 2 pięter w jakimś starym wieżowcu. Czytaj dalej

Moja droga do PGD. Część III

Wizytę w klinice udało mi się załatwić dość szybko. W oczekiwaniu na nią postanowiłam ponownie na spokojnie przeczytać rozmowę na amerykańskim forum na temat OI. Tą o genetycznym badaniu zarodka. Wtedy już więcej zapamiętałam, chociażby nazwę procedury PGD. Niestety tamtej parze się nie udało, dyskusja w ogóle się nie kleiła.
Przeczytałam w internecie na czym polega PGD. Z zarodka w trzecim dniu jego rozwoju kiedy osiągnie wielkość 8-10 komórek pobiera się jedną. Następnie poddaje się ją badaniu w celu poszukiwania danej mutacji. Jeśli zarodek jest zdrowy, istnieje 90% pewności że dziecko będzie zdrowe. Do całej procedury niezbędne jest oczywiście in vitro. Czytaj dalej

Krótko o blogu.

Postanowiłam założyć ten blog z dwóch względów.

Po pierwsze oboje z mężem przechodzimy przez żmudny proces PGD, czyli preimplantation genetic diagnosis, a zatem tzw. diagnostyka pre-implantacyjna. W naszym przypadku nie stosujemy jej w celu wykluczenia mutacji w chromosomach powodujących ciężkie choroby genetyczne, często będące przyczyną zgonu dziecka (a także licznych poronień). My staramy się uzyskać zarodek wolny od mutacji jednogenowej. Mutacji powodującej chorobę ostegoenesis imperfecta, na którą ja jestem chora przez co i jestem jej nosicielem. Prawdopodobieństwo przekazania schorzenia dalej, w moim wypadku wynosi 50%.
Nie będzie to jednak blog typowo poświęcony tej tematyce. Mający służyć jako kompendium wiedzy i zbiór materiałów. Chodzi mi raczej o opisanie naszej drogi o zdrowe dziecko. Oczywiście będę zawierać tutaj różne informacje. A osoby, które borykają się podobnym jak ja problemem zachęcam do kontaktu. Może nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania, ale zawsze odpowiem. Sama wiem jak niewiele jest informacji w internecie na temat tej metody. Mam na myśli informacji z tzw. „pierwszej ręki”, od ludzi którzy na takie leczenie się zdecydowali i nie boją się o tym otwarcie mówić. Ja zamierzam mówić dużo, bo nie wstydzę się mojej decyzji, ani nie mam oporów moralnych czy etycznych z dzieleniem się moją historią z innymi.

Inny powód powstania bloga, to moje przemyślenia jako kobiety która stara się o dziecko. Będzie to takie miejsce gdzie będę mogła opisywać wszystkie męczące mnie dylematy. Wszyscy ci którzy starają się o dziecko, walczący z problemami z płodnością często spotkają na swojej drodze brak zrozumienia ich problemów przez „zwykłych ludzi”. Mam tak i ja, a PGD jeszcze bardziej to komplikuje. Tutaj będę mogła dać ujście moim dylematom, które przelatują w mojej głowie po kilka razy dziennie.